Przykład prężnie działającej firmy Dampak z siedzibą w miejscowości Jęgrzna w Świętokrzyskiem pokazuje, że niezależnie od okoliczności na rynku zawsze znajdzie się miejsce dla profesjonalnego przedsiębiorstwa świadczącego specjalistyczny zakres usług. Działająca od 5 lat firma szybko wyrobiła sobie w branży dobrą opinię i sukcesywnie rozwija posiadany park maszynowy. Ostatnim zakupem jest obrotowa ładowarka teleskopowa MRT 2550 Privilege + firmy Manitou.
Historia powstania firmy Dampak jest bardzo prozaiczna. – Byłem kierownikiem prac żelbetowych podczas budowy Mostu Północnego w Warszawie. Realizację udało się bez problemu skończyć, a w tzw. międzyczasie wyrobiłem sobie dużo kontaktów. Niestety, w trakcie trwającej dwa lata realizacji, nie czułem żadnego wsparcia ze strony zarządu mojej ówczesnej firmy Falco, w której pracowałem przez 3 lata. Dodatkowo dostałem wtedy zlecenie poszukiwania nowych kontraktów mostowych dla firmy. Pomyślałem więc, czemu nie robić tego na własny rachunek? Szybko okazało się, że mogę przejąć pracowników mojej byłej firmy, którzy zostali zwolnieni ze względu na redukcję etatów - tych którzy mają rodziny i niespłacone kredyty, i tak to się zaczęło. Na początku było bardzo ciężko, ze względu na wysoki poziom stresu, ale szybko udało się stanąć na nogi – wspomina Damian Pakuła, założyciel i prezes zarządu spółki.
Pełen park
Stanąć na nogi nie znaczy jednak postawienia na niekontrolowany rozwój przedsiębiorstwa. – Koncentruję się na 3-4 kontraktach jednocześnie. Ten poziom staram się utrzymać. Dziś dla mojej firmy pracuje około 120 osób, z czego 45 na etacie. Poza tym są związani z nami podwykonawcy – przekonuje prezes Dampak. – To co zostaje z realizacji kontraktów, inwestuję w sprzęt. Staram się bowiem nie wynajmować maszyn. Gdy kupowałem pierwszy dźwig - stary bo stary, policzyłem sobie koszty wynajmu, które wyniosłyby około 30% ceny zakupu maszyny. Rachunek zatem wydał się prosty, zwłaszcza że w razie jakby co mógłbym taniej sprzedać sprzęt, na który nie miałbym pracy, a i tak byłbym do przodu – uważa Damian Pakuła. Jeśli zatem chodzi o park maszynowy firmy Dampak, to w pierwszej kolejności pojawiły się, zakupione „z drugiej ręki”: ładowarka JCB 532-120 o wysokości podnoszenia 12 m i przygotowywany właśnie do złomowania, pochodzący jeszcze z lat 80. żuraw samochodowy PPM 15-07 o udźwigu 25 t. Stan na początek 2018 r. jest o wiele bardziej rozbudowany. – Dzisiaj dysponuję 17-tonową koparką kołową JCB JS160W, mam małego Yanmara z młotem do kucia, jest żuraw samojezdny Liebherr LTM 1035, bardzo zgrabny żuraw Spierings SK345-AT3 o maksymalnym zasięgu 30,4 m, który składa się w ciągu 15 min - niestety często się psuje. Użytkuję również dość awaryjny sprzęt Merlo - ładowarkę Roto 33.16 KS, o maksymalnej wysokości podnoszenia 17,1 m i udźwigu 3,3 t, a także Roto 30.16K, o maksymalnej wysokości podnoszenia 15,8 m i udźwigu 3 t, i Roto 45.21 KSC (20,8 m; 4,5 t) z platformą ruchomą na dodatkowym ramieniu obrotowym typu Space, do wykonywania prac pod płytą mostu z poziomu płyty. Manitou ma również w swoim wyposażeniu taki kosz. Poza tym jest jeszcze HDS Palfinger PK36002 na podwoziu Iveco o wysięgu 25 m, z wciągarką, do szalowania na mostach. W takiej firmie jak moja nie mogę również obejść się bez podestów ruchowych, takich jak Haulotte HA16 PX i HA20 PX (2 sztuki) oraz platformy roboczej Genie GS 3268. Jest także sprzęt, który nie bardzo mogę wykorzystać, jak np. kombajn do układania posadzek przemysłowych Somero S840 – wymienia przedsiębiorca, dodając, że średni wiek sprzętu to 6-7 lat.
Za pieniądze EFRR
Najnowszym nabytkiem w firmie Dampak jest napędzana ekologicznym silnikiem Mercedesa ładowarka Manitou MRT 2550 Privilege +, jedna z pierwszych w naszym kraju. – Maszynę widziałem podczas ostatnich targów Bauma w Monachium, ale też konsultowałem się z moimi mechanikami. W przypadku innych marek łapy się rozsuwają na bok, a potem opuszczają w dół, co w przypadku pracy wokół obiektów mostowych oznacza nieraz kłopot z ustawieniem tej maszyny. Z Manitou nie ma takiego problemu i można pracować stabilnie w trudniejszym terenie. Poza tym jest ograniczenie pola pracy, bardzo istotne przy robotach w sąsiedztwie drogi, gdzie odbywa się czynny ruch. Dzięki temu mogę prowadzić prace przy samym obiekcie bez stresu, że coś się może wydarzyć. Maszyna ma wysokość podnoszenia 25 m i maksymalny udźwig 5 t. Jest kosz 3D, platforma, wciągarka o udźwigu do 1,5 t wykorzystywana przy szalowaniu, hak i widły – mówi prezes Dampak. Zakup maszyny nowej, w przeciwieństwie do wcześniej kupowanych „używek”, ma swoje uzasadnienie ekonomiczne - firma dostała bowiem dofinansowanie unijne. – Zakup Manitou uważam za bardzo dobry, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że dokonany za jedynie 20% ceny. W ramach projektu kupiłem jeszcze sprężarki, maszt oświetleniowy. Gdyby nie to dofinansowanie, może bym szukał innej alternatywy. Tym bardziej, że akurat w tym wypadku stawki za wynajem są bardzo niskie, bo w Polsce pracuje dużo używanego sprzętu. W naszym kraju liczy się cena i nikt zbytnio nie patrzy na wiek używanych maszyn, nawet ze strony głównych wykonawców – zauważa Damian Pakuła.
500 mth w trzy miesiące
Ładowarka Manitou od samego początku została przypisana do budowy nowo powstającej galerii handlowej w Katowicach, gdzie problemem okazała się zbyt mała ilość dźwigów. – Zaproponowałem zatem, że wynajmę tę ładowarkę. Maszyna wykorzystywana jest non stop od października 2017 r. przepracowała już 500 mth. Dla porównania inne użytkowane przeze mnie ładowarki pracują na poziomie 500-700 mth rocznie – podkreśla właściciel firmy. Konstrukcja obrotowej ładowarki teleskopowej MRT 2550 nie jest nowa, ale stale udoskonalana. Dlatego też przedsiębiorca uważa, że nie powinny w niej wystąpić „choroby wieku dziecięcego”. A co do bieżącej oceny: – Operatorzy narzekają na ilość elektroniki w ładowarce. Ja z kolei jednak śpię spokojnie, bo wiem, że rozwiązania typu system LMI, na bieżąco monitorujący ruchy robocze i blokujący te grożące jej utratą, który automatycznie dostosowuje możliwy udźwig do stopnia wysunięcia podpór, ma uzasadnienie ze względów bezpieczeństwa. Poza tym widoczny na pierwszy rzut oka jest duży komfort pracy, że wspomnę tylko o systemie automatycznie identyfikującym osprzęt, czy też o sporej płynności ruchu maszyny i braku szarpnięć podczas poruszania dżojstikiem. Pojawiły się jednak drobne problemy - z czujnikami podczas wysuwania łap, jednak reakcja serwisu - firmy Zeppelin Polska, w której kupiłem ładowarkę, była bardzo szybka – recenzuje Damian Pakuła.
Mechanicy dwaj
Reakcja serwisu zewnętrznego nie dziwi, gdyż sprzęt znajduje się na gwarancji. W innych przypadkach do akcji wkracza bowiem ekipa serwisowa firmy Dampak. – Mam swoich dwóch mechaników, którzy mają do dyspozycji własny samochód serwisowy. Jestem na etapie szukania aplikacji, dzięki której mechanik będzie mógł uzyskać od operatora informację, co się dzieje ze sprzętem, gdyż jest pewien problem z koordynacją ich działań. Jest to na pewno tańsze rozwiązanie niż serwis zewnętrzny, który weźmie 120 zł za godzinę pracy. A bardzo wiele rzeczy jesteśmy w stanie zrobić we własnym zakresie, np. wyjęcie obrotnicy w Liebherre czy jakiekolwiek naprawy w Spieringsie, gdyż jedyny serwis tego sprzętu w kraju jest wprost zawalony robotą, a przy tym bardzo drogi. Części wybieramy nie zawsze najdroższe, ale takie z pewnego źródła, aby sprzęt pracował bezawaryjnie jak najdłużej – podkreśla Damian Pakuła.
Grzegorz Antosik
Chcesz dowiedzieć się więcej? Czytaj aktualności techniki budowlanej - zamów:
Bezpłatny egzemplarz Prenumeratę