Gdyby zwaloryzować wszystkie kontrakty realizowane na zlecenie dwóch największych inwestorów – GDDKiA oraz PKP PLK – koszty tej operacji wyniosłyby 2,6 mld zł. Budimex zaproponował jak w prosty i szybki sposób można pomóc wykonawcom, których dotknął trudny do przewidzenia wzrost cen w budownictwie.
Waloryzacja kontraktów to jeden z najbardziej palących tematów w branży budowlanej, gdzie od dłuższego już czasu mamy do czynienia z gwałtownymi wzrostami cen materiałów. W inwestycjach, które dopiero startują, skutkuje to tym, że oferty coraz częściej przekraczają budżety planowane przez inwestorów, w związku z czym postępowania są unieważniane, albo też wykonawcy, którzy składają oferty, po rozstrzygnięciu przetargu rezygnują z zawarcia umowy. W ostatnim czasie taki problem dotknął kluczowych inwestycji drogowych – odcinka autostrady A1 oraz S14 zachodniej obwodnicy Łodzi.
Najgorsze umowy z lat 2016 i 2017
W najgorszej sytuacji są jednak ci wykonawcy, którzy zawarli kontrakty w latach 2016 i 2017. Ceny z tamtego okresu mają się nijak do obecnych warunków na rynku. Dla przykładu: asfalt drogowy od tamtego czasu podrożał o 90 proc., cena prętów stalowych wzrosła o 64 proc., betonu o 32 proc. Z tym problemem wykonawcy są pozostawieni sami sobie. W kontraktach kolejowych waloryzacji nie ma, w drogowych jest oparta o wskaźnik, który od kilku lat praktycznie stoi w miejscu. Dyskusja, by zrekompensować te wzrosty trwa od dawna – wśród pomysłów pojawiają się roszczenia sądowe, ugody przedsądowe, czy udowadnianie rażącej straty. – My proponujemy rozwiązanie prostsze. Zastosujmy wskaźnik, który jest wiarygodny, czyli CPI (ang. consumer price index, wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych – dop. red.) i zwaloryzujmy tym wskaźnikiem wszystkie kontrakty zawarte po 1 stycznia 2016 roku – mówi Dariusz Blocher. Jak wyliczył Budimex, koszt takiej operacji przeprowadzonej dla wszystkich kontraktów zawartych przez GDDKiA oraz PKP PLK (łącznej wartości 55 mld zł) wyniósłby 2,6 mld zł brutto, w tym 1,6 mld dla zadań drogowych i 1 mld zł w przypadku kolei. Nie cała ta kwota zostałaby u wykonawców, bo część, choćby w postaci podatków, wróciłaby do Skarbu Państwa. –To nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, ale pozwoli złapać oddech i dotrwać do lepszej perspektywy, czy zainwestować te pieniądze w sprzęt – mówi Dariusz Blocher. Prezes Budimeksu zastrzega też, że nie jest to rozwiązanie idealne, ale wyznacza pewien kierunek i pokazuje skale roszczeń – dotychczas w dyskusji pojawiały się rzędu 10 czy nawet kilkunastu miliardów, a skala ewentualnych kosztów dla Skarbu Państwa była dodatkowym hamulcem rozwiązania problemu.
Chodzi o obiektywny przelicznik
– Możemy myśleć o tym jak ten pomysł zmieniać, ale chcemy uciec od rozwiązania, które by faworyzowało nieudolność firm. My nie chcemy, żeby Skarb Państwa zwracał nam za to, że jesteśmy nieefektywni – mówi w rozmowie z naszym portalem Dariusz Blocher. – To rozwiązanie nie analizuje czy nasze ceny były dobre, czy zaniżone, czy też czy źle skalkulowaliśmy ofertę, tylko po prostu coś się wydarzyło na rynku i chcemy to tak zwartościować – tłumaczy szef największej firmy budowlanej w Polsce. Istotną zaletą tego rozwiązania jest też czas w jakim – gdyby zapadła odpowiednia decyzja o pójściu w tym kierunku – waloryzacja mogłaby być dokonana. Jak podkreślali podczas konferencji poświęconej problemom brażny infrastrukturalnej w NIK, wykonawcy nie są w stanie dłużej czekać na pomoc w wyjściu z trudnej sytuacji, której nie są winni. Bez tego dalsza realizacja kluczowych inwestycji będzie poważnie zagrożona.
Źródło: rynekinfrastruktury.pl
Chcesz dowiedzieć się więcej? Czytaj aktualności techniki budowlanej - zamów:
Bezpłatny egzemplarz Prenumeratę