Poprawiła się sytuacja podwykonawców i warunki kontraktowe. Rozczarowaniem jest brak możliwości rozstrzygania sporów na budowie i – mimo zmian – ciągle najniższa cena jako decydujące kryterium w przetargach. Działalność w branży drogowej nadal wiąże się z dużym ryzykiem i niską rentownością – na te sprawy w rozmowie z portalem RynekInfrastruktury.pl zwraca uwagę Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego.
W minionym roku w branży drogowej pojawił się duży optymizm. Wiązał się z nadzieją na uporządkowanie spraw związanych z udzielaniem zamówień publicznych i warunków kontraktowych – zauważa Zbigniew Kotlarek. To efekt powołania Rady Ekspertów, która reprezentując zarówno zamawiających jak i wykonawców wypracowała pakiet propozycji dotyczących zasad prowadzenia kontraktów budowlanych. Chodziło przede wszystkim o racjonalne rozłożenie ryzyk między stronami. Część istotnych zmian udało się wprowadzić, ale, w ocenie szefa Polskiego Kongresu Drogowego, pozostał niedosyt.Spór o spory Chodzi przede wszystkim o sposób rozstrzygania sporów, które powstają w związku z realizacją zamówienia publicznego. Branży zależało, by ograniczyć liczbę postępowań, które są kierowane do sądu, a to co jest możliwe rozstrzygać, korzystając z negocjacji czy arbitrażu, na etapie realizacji inwestycji. – Praktyka z wcześniejszych lat pokazała, że rozjemca może odegrać ogromną rolę, a wiele spraw może być rozstrzygniętych na budowie przy znacznym skróceniu czasu rozwiązywania konfliktów i z korzyścią finansową dla obu stron – zauważa Z. Kotlarek. Niestety odmienne stanowisko w tej sprawie ma Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa, która – prawdopodobnie z obawy przed zachowaniami korupcyjnymi – woli, by sprawy sporne były rozstrzygane na drodze formalnej, przed sądem. – Sztywne podejście działa na szkodę obu stron – opóźnia proces, generuje koszty, wpływa na terminy realizacji kontraktów – ubolewa przedstawiciel branży. – To jest źle pojęta asekuracja. Trzeba zaufać inżynierom, wykonawcom. Wiele spraw może być rozstrzyganych na etapie realizacji inwestycji – dodaje. Przedłużające się przetargi Jak mówi Kotlarek, z krytyczną oceną branży w ostatnim okresie spotkał się proces podejmowania decyzji w zamówieniach publicznych – chodzi o długi czas oczekiwania na rozstrzygnięcia przetargów. Rozczarowaniem jest także to, że mimo wielu zmian, nadal wykonawcy są wybierani według kryterium najniższej ceny. – Mimo że pozacenowe kryteria oceny zostały wprowadzone, to jednak wykonawcy walcząc z dużą determinacją o zamówienie wpisują do oferty wszystkie realne, a czasem i nierealne wymagania i sprowadzają ofertę do zaproponowania najniższej ceny – wskazuje. To z kolei powoduje, że na nasz rynek inwestycyjny, postrzegany jako największy w Europie, wchodzą firmy bez potencjału wykonawczego. – Firmy te, proponując najniższą cenę pozyskują zamówienia, a potem pojawiają się ogromne problemy z wywiązaniem się z warunków kontraktowych – zauważa Zbigniew Kotlarek. Lepiej w mniejszych firmach Na pewno na plus należy jego zdaniem zapisać umocnienie się roli małych i średnich firm oraz poprawę sytuacji podwykonawców. – Zmniejszyły się ponoszone przez nich ryzyka, ale zmieniła się też świadomość firm. Jeśli wspomnimy sytuację z lat 2008-2012, kiedy ponad sto polskich firm zniknęło z rynku, to dziś ten proces został znacznie ograniczony, a pozycja polskich firm jest mimo wszystko silniejsza – ocenia. Niestety przedsiębiorstwa drogowe wciąż niewiele zarabiają. – Podczas gdy w innych obszarach gospodarki firmy osiągają rentowność kilku-, kilkunastoprocentową, to u nas zysk na poziomie 1-2 procent to już wielki sukces – mówi przedstawiciel drogowców. – W dalszym ciągu rynek infrastruktury, zwłaszcza w obszarze drogowym jest rynkiem dużego ryzyka, nieustabilizowanych zasad udzielania zamówień publicznych, kryterium najniższej ceny i bardzo niskiej rentowności – podsumowuje.
Źródło: rynekinfrastruktury.pl
Chcesz dowiedzieć się więcej? Czytaj aktualności techniki budowlanej - zamów:
Bezpłatny egzemplarz Prenumeratę